Jak nie było, tak nie ma naszego licznika gazowego. Podobno gazownia ma tyle roboty, że nie wiadomo, czy zdążą się wyrobić do świąt. I tu przyszedł nam z pomocą nasz wykonawca. Przywiózł 2 butle gazowe, przywlókł wieczorem w środę instalatora, on coś zrobił z dyszami, poprzestawiał na piecu i... zaczęly grzać najpierw kaloryfery, potem podłogówka. Super. Bardzo mu za to jestem wdzięczna. Na dodatek musi jeździć do nas na budowę co 3 dni i wymieniać butle. Przy takich temperaturach prawdopodobnie zamarzła by nam woda. Teraz już możemy spokojnie czekać na gazownię. Potem zostanie jeszcze poustawianie wszystkiego, podłączenie czujników temperatury i może hulać całą zimę :)
Taka była temperatura kotła najpierw


Tak to wygląda z butlami

A tak sobie hulało później.





Pobieranie komentarzy