Prace trwają nadal. Był już początek oczyszczlni, był jej koniec, nie było środka.
Pomiędzy zbiornikiem, powiedzmy głównym, a tunelami zakopaliśmy przepompownię.


Całość jest pomyślana w ten sposób, że duży zbiornik i przepompownia są przed domem. Potek jest dłuuuuuuuga rura przez całą szerokość działki do tuneli na jej końcu.
Cała zabawa trwała 10 godzin. Upał panował niesamowity, termometr pokazał 33 stopnie. Norma. Inwestor strategiczny był w trzech miejscach jednocześnie i bynajmniej nie bujał się na łopacie, tylko ciężko zapitalał. Cud, że nie dostał udaru słonecznego. Panowie wysączyli kilka zgrzewek wody i jeden garnek grochówki :)
Na razie zalewamy duży zbiornik. Jak się zapełni będzie można włączyć przepompwnię i ... zobaczymy czy system działa. Cudownie jest móc korzystać z łazienki w domu. Nigdy nie przypuszczałam, że luksus posiadania kanalizacji wywoła u mnie stan bliski euforii.
Na koniec myśl technologiczna inwestora strategicznego ;)
Poś a właściwie przepompownia działa na prąd. Potrzeba więc kabelków dużo, również do kilku czujników napełnienia itp. Kabelki leżą sobie już w ziemi w arotach. Ale muszą mieć studzienkę. A studzienki gotowe drogie panie, oj drogie.
Strategiczny:
- kupił beczkę do kiszenia kapusty,
- wywiercił w niej dziury,
- zakopał w ziemi, doprowadzając wcześniej kable,
- zakręcił pokrywkę
TADAM!


I tyle. Idę podlewać kwiaty chłodną deszczówką z mojego podziemnego zbiotnika 


Pobieranie komentarzy