Nareszcie! Po trzech latach. A jestem dość niecierpliwa, więc to była męka. Dwa dni temu panowie dekarze w liczbie ośmiu przywieźli swoje zabawki i powiedzieli, że zaczynają. Niestety, pogoda też zaczęła - o dziwo spadł śnieg (a to ostatnio nie jest takie oczywiste). Wczoraj jednak stwierdzili, że nie ma na co czekać bo terminy gonią i zaczęli o 6.40.
Skończyli o 16.30. Dach jest ołatowany, krokwie przycięte, obróbka blacharska od ulicy.
Okazało się, że mamy krzywy dach, panowie go prostowali. Moja wyobraźnie nie podołała i dopiero na zdjęciach zobaczyłam o co chodzi.
Inwestor strategiczny plątał się po terenie, robił porządki i fotki. Wgramolił się nawet na kalenicę.

No i mamy działkę! Zakup poczyniony, jesteśmy ziemianinami. Z rozpędu pojechalismy cieszyć oczy NASZĄ ziemią. Jaskółki śmigały nam nad głowami, topole szumiały, drogą leniwie przejechał traktor...sielsko, anielsko :) Przed nami kawał pola z cienką pszeniczką bo na tym piachu od dawna nic już nie rośnie. Cud, miód, orzeszki!
Teraz wystarczy wykopać ten wór diamentów, co to go dziadunio ukrył pod gruszką (sześć łokci na wschód, obrót w lewo, piętnaście na zachód, kopać pół sążnia) i już można stawiać posiadłość ;)
O rany! W co ja się wpakowałam!
Już za parę dni, za dni parę... będziemy właścicielami kawałka ugoru, który od niedawna jest działką z możliwością zabudowy jednorodzinnej
Może za 10 lat zbudujemy tam dom. Wcześniej jest to mało prawdopodobne, ale co tam, projekty domów i tak ogladam!
Pobieranie komentarzy