Przygotowuję sie do wyjazdu wakacyjnego. Będę odpoczywała i zastanawiała się nad tym co dalej. Na razie wszystko jest w trakcie załatwiania formalności, a w praktyce oczekuje na akceptacje. Zatem czekanie. Cisza przed burzą? Oby nie. Jak dobrze pójdzie pod koniec września na moją działkę wjadą koparki i zacznie się przygotowywanie gruntu pod fundamenty. Ja jednak nie mogę uciec przed myślami jak będę urządzała swój dom, jakbym chciała etap budowy przeskoczyć i rozpiąć nad nim zasłonę, która odgrodzi mnie od tych wszystkich kłopotów. Ale teraz wakacje i zbieranie siły.
Umowę z firmą budowlaną podpisałam. Pan Krzysztof zaczyna załatwiać wszystkie formalności. Na razie wszystko dzieje się gdzieś poza mną więc nie mam poczucia, że coś ruszyło do przodu. Zresztą i tak teraz - na początku - będzie trochę czekania na decyzję urzędów. Adaptacja projektu do terenu, pozwolenie na budowę... Własciwie wszystko ruszy najpewniej na początek jesieni, ale do końca roku uda się zrealizować to co sobie zamierzyłam. Trochę boję się, bo jak widzę i słyszę opowieści znajomych o budowie to wydaje mi się, że w porównaniu do nich ja nie robię nic zostawiając gros spraw do załatwienia firmie budowlanej. Nie wiem czy takie rozwiązanie jest słuszne, bo de facto niespecjalnie będę wiedziała czy dzieje sie coś złego. Czy będę umiała i przede wszystkim wiedziała kiedy zareagować gdy coś potoczy się nie tak jak planowaliśmy? Ale z drugiej strony muszę zaufać firmie, bo inaczej będę spędzać na budowie cały wolny czas, a ja go prawie nie mam!
Tak wygląda zdjęcie mojej działki:

Za jakiś czas zacznie się tam ruch i praca. Początkowo wszystko zostanie rozkopane - piwnica wymaga dość głębokiego wykopu - a potem będzie już zwykły budowlany rozgardiasz. Ciągle się boję, że mogę nie poradzić sobie z tymi wszystkimi robotnikami, ale mam obiecaną pomoc mojego przyjaciela w najtrudniejszych momentach i tym trochę się pocieszam.
Następnym razem napiszę o moim przyszłym salonie - bo upatrzyłam sobie ciekawe rozwiązania.
Tak, tak. Przeliczyłam siły na zamiary i wyszło, że mogę zaryzykować. Wszystko zatem wskazuje na to, że pan Krzysztof będzie budował mój dom. Najpierw zrobimy fundamenty i piwnice, a o dalszej współpracy zadecyduję po tym etapie. Choćbym chciała odwlekać to w nieskończoność, jednak taka strategia sie nie uda, bo jak widać czasami coś toczy się pomimo nas. I dobrze! Bo w życiu chyba bym sie nie zdecydował. Wszyscy znajomi, tak jak dotychczas mnie zachęcali i mówili "wszystko będzie dobrze, zacznij w końcu tę budowę", tak teraz zaczynają mnie straszyć i kreślić jakieś czarne scenariusze. Mówią "no to teraz sie zacznie... ale będziesz miała urwanie głowy...".
Ale najpierw urlop, a po powrocie ruszamy z tym interesem. Pan Krzysztof będzie zajmował sie także tą wstępną ciuciubabką z urzędami - a ma to dla mnie olbrzymie znaczenie, bo sama niespecjalnie mam na to czas. Zatem odpocząć i do przodu!
Pobieranie komentarzy