Zaniedbałam dziennik ale idzie nowy sezon, więc będzie o czym pisać. Na poczatek wspomnienia 2018.
Są wylewki...ale tylko na piętrze.
Inwestor strategiczny wreszcie ogarnął elektrykę i moglismy zabrac się za hydraulikę. Zaczeliśmy od piętra bo na dole toczyło się życie wakacyjne.
Rurki rureczki

Białe gnizado w ścianie to odkurzacz centralny.

Potem nadzszedł czas styropianu. Robota lekka i całkiem przyjemna.

Styropian w dwóch warstwach układanych naprzemiennie. Potem folia. Strasznie wnerwiające zajęcie. Te wszystkie zakładki i wycinanki we wnękach, brrrrrr.

W trzech miejscach ułożyliśmy ogrzewanie podłogowe.
Łazienka górna.
A tu już lanie posadzki w prasowalnio - pralni. Posadzka anhydrytowa. Faktycznie wyschła po dwóch dniach. Cieszy mnie to bo miałam traumę po tynkach, które schły całą zimę. Na górze zrobiło się sympatycznie.
Panowie posadzkowi wylali 17 ton
Bałam się, że poleci nam to na głowy. Ale nic się nie dzieje, dom stoi, ściany nie pękają. Brakuje nam tylko ocieplenia poddasza i stropu ale powoli dziłamy i w tym temacie.
Przez chwile myśleliśmy o ocieplaniu pianą ale cena nas zabiła. Będzie więc wełna a oszczędzone fundusze przeznaczamy na piec full wypas :)
Na koniec
Posadzka przyjechała samochodem - potworem, który ledwo połamał się na naszej drodze. Pierwszy raz widziałam takie cudo.

Teraz zabieramy się za hydraulikę na dole a w przerwach układamy wełnę. Gryzie.



































Odpływu nie ma bo panowie od poś nawalają z terminami. Jeśli nie pojawią się w przyszłym tygodniu, to dziękujemy i szukamy innej firmy.
Instalacje robią się na poddaszu.




Pobieranie komentarzy